Gdyby nie trzcina cukrowa, nikt nie wiedziałby, co to rum. W dzisiejszych czasach pod pojęciem trzciny cukrowej klasyfikujemy zarówno wydajną odmianę Saccharum officinarum, jak i dwie dzikie trawy: robustum oraz spontanenum. Całą trójkę łączą najlepsze cechy pierwotnych gatunków. Kiedy trzcina cukrowa dojrzewa i sztywnieje, w jej wnętrzu tworzy się wilgotny miąższ, który dzięki fotosyntezie potrafi magazynować niewiarygodne ilości cukru. Przeciętna zawartość cukru w jej masie wynosi 10 procent. Po około 12 miesiącach, bo właśnie tyle wynosi cykl wzrostu trzciny cukrowej, zazwyczaj pomiędzy styczniem a lipcem urządza się żniwa.
Z czego robi się rum?
Melasa zawiera w sobie połowę cukru, jaki znajduje się w łodygach trzciny. Przed fermentacją lekki syrop rozcieńcza się wodą, a dunder, czyli piana powstała podczas warzenia syropu, trafia do destylacji wraz z kwasowymi pochodnymi fermentacji drożdży. Każdy składnik ma wpływ na produkt końcowy, na jego smak i aromat. Lekkie odmiany wymagają krótkiej i gwałtownej fermentacji, trwającej nie dłużej niż trzy dni. Jeśli produkt końcowy ma być rumem „cięższym”, proces ten wydłuża się o co najmniej tydzień. Robi się to po to aby zachować jak najwięcej złożonych związków aromatycznych. Po tym procesie zacier zawiera od pięciu do dziewięciu procent alkoholu. Początkowo rumowy zacier destyluje się dwukrotnie w miedzianych alembikach. Proces ten skutkuje otrzymaniem alkoholu o mocy 80 procent.
Na niektórych wyspach zaniechano wyrobu rumu z melasy i zaczęto stosować surowy sok z trzciny cukrowej. Powstały sok zwany vesou trafia do filtrów, a stamtąd do otwartych basenów, gdzie dodaje się drożdże. Zacier jest następnie transportowany do zamkniętych kadzi. Po upływie 24–72 godzin fermentowany vesou przerabia się w vin de canne o zawartości 3,5–6 procent alkoholu. Podczas procesu destylacji włókniste odpady trzciny cukrowej (bagassa) trafiają do paleniska – jest to znakomity przykład recyklingu energii.